Wizarding War
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksLatest imagesSzukajRejestracjaZaloguj

 

 Kuchnia

Go down 
3 posters
AutorWiadomość
Mistrz Gry
Czarodzieje
Czarodzieje
Mistrz Gry


Liczba postów : 445
Dołączył : 10/03/2013

Kuchnia Empty
PisanieTemat: Kuchnia   Kuchnia EmptyPon Mar 11, 2013 7:57 pm

Kuchnia Kwatery Głównej była taka jak reszta budynku: niewielka, czysta, schludna, przytulna i utrzymana w jasnej kolorystyce. W kącie przy oknie, naprzeciw drzwi, stał prosty, sosnowy, otoczony krzesłami stół. Obok znajdowały się równie proste i zwykłe meble kuchenne, a na pokrytych białą emulsją ścianach wisiały skromne obrazy i dwie doniczki z paprotkami.
Powrót do góry Go down
Go??
Gość




Kuchnia Empty
PisanieTemat: Re: Kuchnia   Kuchnia EmptyPon Mar 18, 2013 7:18 pm

Gra przeniesiona z aaf
VIVIENNE CROSS
Ból rozsadzał. Czuła jak gorąca ciesz przelewa się przez jej czaszkę, wypełnia zatoki, spływa do gardła. Kolejne sekundy? Minuty? W którymś momencie straciła świadomość. Strach na myśl o tym co ją czeka w Zakonie, że ten koniec nadejdzie tej nocy, że będzie jeszcze musiała się męczyć z tym bólem. Kończyny odmawiały posłuszeństwa, wszystko bezwładne.
Z jednej strony przeraźliwie się bała, mogła chodzić na spotkania Śmierciożerców, mogła być wysyłana na misje, ale zabranie jej do siedziby Zakonu, miejsca, którego nienawidziła i które łączyło się z samymi przykrymi wspomnieniami.
Tu już nie chodziło tylko o nią i o Remusa. W tym momencie nawet nie przejmowała się nim, chociaż nie docenianie przeciwnika potem odzwierciedlało się w walce i raczej Vivienne jako ciężarna, bezróżdźkowa czarownica jedyne co może zrobić to zwiać jak najdalej.
W końcu jednak ze związanymi rękoma, z otwartymi przed chwilą oczyma stała na środku, jak przypuszczała siedziby Zakonu Feniksa.
- Możesz mi wytłumaczyć po co akurat teraz tutaj, wystarczyło mnie podprowadzić pod biuro aurorów i tam zostawić, pozostawało by wtedy większe prawdopodobieństwa wsadzenia mnie do Azkabanu, no chyba, że zamierzasz mnie zabić, ale to raczej Dropsowi się nie spodoba - cóż Vivienne raczej najlepszą zakładniczką to nie jest i do porywania też się nie nadaję, po kiepska z niej zapłakana porwana dziewczyna...


REMUS LUPIN

I tu właśnie widzimy, jak bardzo błędne było zdanie Vivian na temat członków Zakonu. Mimo złości, Remus nie miał zamiaru osadzać blondynki w Azkabanie. Miał co do niej inny pomysł. Coś w stylu 'nawrócenia'. Mimo wszystkiego, co o niej powiedział, przy domku osadzonym w mugolskiej dzielnicy, nie mógłby jej tak zostawić na pastwę dementorów. Może w tym momencie czuł się całkowiecie oszukany, wykorzystany i beznadziejny, ale wiedział tez, że dla każdego jest nadzieja. Nie mógłby żyć z tym, że wysłał do Azkabanu osobę, która często mu pomagała. Tak, Lunatyk nie zapominał tych dobrych momentów z Cross.
Jednak czuł, ze to członkowie Zakonu zdecydują o losie Viv, chociaż sam najpierw chciał sprawdzić, czy zostało cokolwiek 'ludzkiego' w tej, jeszcze niedawno bliskiej mu osobie.
Może i śmierciożerczyni nie wiedziała, czemu chłopak nie chciał jej wysłuchać, ale.. Jak sama czułaby się tak oszukana? Chyba nikt nie chciałby mieć z takim kimś nic wspólnego. Byli po zupełnie innej stronie, jeśli chodziło o moralność, a i tak, Remus chciał jej dać szansę. Może nie dużą (na to było za wcześnie), ale przynajmniej na to, by się wytłumaczyć.
- Bo wiem, że jesteś sprytną osobą. Potrafiłaś mnie oszukiwać przez tyle miesięcy, mogłabyś z łatwością uciec, jeszcze pozbawiając mnie przy tym różdżki. Znowu- patrzył jej prosto w oczy, siedząc na przeciwko niej- Wiesz... Wmówić mi o sobie szmery-bajery i zmyć się w najmniej oczekiwanym momencie- uśmiechnął się pewnie. Chciał jej dac szansę, ale nie miał zamiaru słuchać tych bredni. Już raz dał sobie w kaszę dmuchać i bardzo źle na tym wyszedł.


VIVIENNE CROSS
Vivienne nigdy go nie oszukiwała, fakt ukrywała to, że jest śmierciożercą, jednak nigdy też nie mówiła, że popiera zakon. Jeżeli chodzi o ich przyjaźń, także to nie była ze strony Vivienne fałszywa, wymuszona przyjaźń. Mimo, że potrafiła wiele osób oczarować chociażby dlatego, że wydawała się być naprawdę miłą osobą, nie potrafiła udawać przyjaźni, miłości czy innych uczuć. Nawet ona wtedy czuła do siebie samej wstręt.
Remus przy tym wszystkim też nie rozumiał tego co kierowało Cross i wątpiła by kiedykolwiek zrozumiał. W tej chwili nawet nie miała ochoty się z czegokolwiek tłumaczyć bo to było po prostu całkowicie bez sensu. Bo i na co i po co? Po co miała mu teraz mówić o najgorszych swoich wspomnieniach, odkrywać te wszystkie swoje słabe punkty, kiedy prawdopodobnie uznałby, że zmyśla, tym samym sprawiając, że byłaby w jeszcze gorszym stanie, dlatego czy miała dla niej sens ta rozmowa? Zupełnie nie miała.
Przy tym wszystkim myślała, że Remus będzie ostatnią osobą, która zachowa się tak pochopnie i kompletnie nie rozumiała jego, jednak mimo wszystko przesadzonej reakcji. Voldemort Voldemortem, jednak nie można wsadzać wszystkich do jednego worka i on sam powinien dobrze o tym wiedzieć.
- Czy Ty możesz przestać z tym oszukiwałam Cię. Nie wiem co sobie ubzdurałeś, nie wiem co myślisz, zawsze służyłam Ci pomocą, zawsze mogłeś na mnie liczyć i byłeś moim przyjacielem. Myślisz, że wszyscy śmierciożercy są tacy sami i myślisz, że też taka jestem, prawda? - westchnęła cicho i spróbowała się chociaż odrobinę uspokoić. Magnus ją zabije. Jak nic. Jeśli nie umrzy tutaj to umrzy jak kiedyś wróci do domu do Magnusa. Zabije ją jak nic, za to narażanie się.
- Najgorsze w tym wszystkim jest to, że chciałam Ci naprawdę wszystko powiedzieć, bo miałam dość tego kręcenia, bo obawiałam się twojej reakcji na moje śmierciożerstwo i chciałam Ci to wyjaśnić, tak byś zrozumiał powody dla których się do nich przyłączyłam. Ale nie... Lepiej rzucić na mnie drętwotę i sprowadzić mnie do siedziby Zakonu, niż mnie wysłuchać - oho huśtawka nastrojów, najpierw jest spokojna bliska płaczu, teraz rzuciłaby się na niego najchętniej. Ta ciąża źle na nią działa, oj źle.


THOMAS CROSS
Thomas od rana kręcił się nerwowo po całej kwaterze Zakonu. Nie mógł sobie znaleźć miejsca, bo drażniło go niemal wszystko. Światło w pokoju było albo zbyt intensywne, ale zbyt blade. Otwierając okno - marzł, zamykając - pocił się. Ludzie krzątający się po kwaterze, również działali mu na nerwy. Bo ile można spędzić w jednym budynku? Ile można patrzeć w kółko na twarze tych samych ludzi? Thomas przetrwał w tym stanie dokładnie pięć lat, a dziś była rocznica jego domniemanej śmierci. Czas ten dłużył mu się w nieskończoność, dlatego postanowił wreszcie wyjść z ukrycia i zemścić się na osobie, która zrujnowała mu życie. Miał wysokie ambicje i wielkie plany, a ostatnie lata spędził kręcąc się w tym zasyfiałym budynku i słuchając masy plotek. Jednak to nie był czas stracony - nie dla Thomasa. Dokładnie obmyślił każde swoje posunięcie. Dopracował każdy gest, wyćwiczył zaklęcie, wyważył eliksir i wymyślił setki kłamstw, którymi teraz miał zamiar karmić ludzi. Jedno można mu przyznać: Siedząc tu tyle czasu, w ogóle się nie zmienił. Dalej był tym samym psychopatycznym, zakłamanym, na zbyt pewnym siebie czarodziejem z wielkimi ambicjami.
Właśnie stał przy oknie, w jednej z sypialni, pogrążony w myśleniu, gdy nagle w jego uszy wdarły się przeraźliwe dźwięki. Usiadł gwałtownie. Co to było? Wydawało się, że odgłosy dochodzą zza jego drzwi, z drugiej strony korytarza...
Z kuchni?
Zerwał się z łóżka, chwycił koszulę z krzesła. Zarzucił ją na siebie pospiesznie, nie zapinając nawet guzików i wpadł na korytarz.
Miał racje. Hałas dobiegał z kuchni. Od razu poznał głos młodego Lupina, gdyż ostatnimi czasy przebywał z nim dość często. Słyszał również cienki kobiecy głos. Wydawało mu się, że go znał, jednak za cholerę nie mógł przypomnieć sobie, do kto z członków Zakonu Feniksa należy.
A może to ktoś z poza kręgu?
Ruszył w stronę kuchni, a ciekawość w nim narastała. Nie mógł sobie przypomnieć skąd zna ten uroczy żeński głos. W końcu stanął przy kuchni, chwycił gałkę i przekręcił, po czym szybko szedł do środka.
Tak jak sie tego spodziewał, jednym z rozmówców był Lupin, a drugim...
Jego oczom ukazała się młoda, zgrabna kobieta z burzą blond włosów. Patrzyła na niego zaskoczona i przerażona za razem. Dobrze znał tą minę - zresztą znał każdą minę tej dziewczyn. I wreszcie po pięciu latach znów mógł ją zobaczyć.
-Vivienne? - wymówił jej imię bardzo łagodnie, po czym uśmiechnął się z dumą.


REMUS LUPIN

- Tak, byłaś wspaniałą przyjaciółką, która się nade mną znęcała, żeby potem wykraść mi różdżkę- powiedział sarkastycznie- Viv.. Przestań się pogrążać. To tylko pogarsza sprawę- westchnął wyczerpany tą rozmową. Ta sieć kłamstw, w którą zaplątała go Cross naprawdę dawała w kość- Chociaż z drugiej strony.. Nie sądzisz, ze Czarnemu...- nie chciał mówić 'Panu'. Riddle nigdy nie był jego Panem. Był dla niego wcielonym złem, któremu żadne tytuły się nie należą. Wręcz przeciwnie = Wiesz, dokładnie o kim mówię, skoro zapewnie spotkałas się z nim nie raz, nie dwa... Czy nie sądzisz, ze ta Twoja słabostka z oddaniem mi różdżki i tak będzie miała dla Ciebie nieciekawe konsekwencje?
Oj, będzie miała. I to nawet nie w postaci Voldemorta, a kogoś znacznie dla Viv gorszego...
Myślisz, że wszyscy śmierciożercy są tacy sami i myślisz, że też taka jestem, prawda?
Te słowa go zabolały. Wiedział, jak niesprawiedliwie ludzie Cię traktują, nie znając Twojej prawdziwej strony. tak samo było przecież z jego wilkołactwem, to napiętnowanie było jedną z najprzykrzejszych rzeczy w jego życiu. Jednak teraz, był zbyt postresowany... Nie do końca zwracał uwagę na to co mówił, wiedział tylko co czuł. A czuł się paskudnie.
- A jesteś inny?- prawie szepnął, siadając na fotelu znajdującym się na przeciwko blondynki i schował swoją twarz w dłoni, po czym otarł nią parę razy oczy. Wyglądał.. Na okropnie załamanego, zdruzgotanego wręcz.
I wtedy usłyszał czyjeś kroki. Wstał i krzyknął tylko- Expelliarmus- w stronę wychylającego się ciała. Zupełnie zapomniał, że Thomas tu jest, w końcu wszyscy mieli być na Mistrzostwach.
- Thom.. Przepraszam- dobrze, że mężczyzna wyjątkowo szybko odskoczył i zaklęcie nie podziałało.
Vivienne?
- To.. Znasz ją?- zapytał ewidentnie zdziwiony


VIVIENNE CROSS
Co on miał z tym znęcaniem. Cały czas słyszała jak to się nad nim znęcała ale ani razu, jak to niby robiła.
- Przestań z tym znęcaniem się, bo naprawdę Remusie, jeżeli uważasz, że ja się nad Tobą znęcałam, to boję się pomyśleć co by było, gdybym naprawdę się znęcała - zirytowana, że nadal siedzi naprzeciw niego związana spojrzała wymownie na skrępowane dłonie a następnie na niego.
- Nie wiem czy sobie przypominasz ale oddała Ci tą różdżkę. Czy Ty nie widzisz, że zachowujesz się jak ostatni... Palant. Gdybym była taka zła, to bym tą przeklętą różdżkę zniszczyła a nie spotykała się z Tobą, gdy mam spore problemy - naprawdę z tak wielką trudnością łączył fakty, że nie potrafił docenić tego co Vivienne zrobiła, że holender jasny, naraziła się, żeby mu oddać tą przeklętą różdżkę, bo źle się czuła z tym co zrobiła?
- I znowu mówisz jakieś bzdury, które wmawiają wam na temat Śmierciożerców. Czy Ty sobie wyobrażasz, że co spotykamy raz w tygodniu na herbatce i każdy mówi co zrobił lub zrobi? - momentalnie zmarszczyła czoło, widać było, że już była zła, zmęczona i na dodatek miała dość tych tłumaczeń.
- Cześć, Czarny Pan nie wiedział, że zabrałam Ci różdżkę a teraz nie wie, że ją oddałam i nikt poza mną i Tobą nie wie, że to ja twoją różdżkę miałam? - no i w tym momencie ta urocza do niczego nie prowadząca kłótnia została przerwana. I to przerwana w taki sposób, że Vivienne długo się będzie zbierała po takim szoku.
Thomas... Przecież on nie żył. Magnus jej obiecywał, że to koniec, że Thomasa już nie ma. To nie może być prawda
Kiedy z uśmiechem na ustach wypowiedział jej imię, zbladła od razu i wbiła wzrok w podłogę nie potrafiąc na niego spojrzeć.
- Przecież... Przecież Ty nie żyjesz - to jakiś z pewnością durny żart Remusa, jeszcze bardziej chciał ją zranić, to mu się udało - rozwiąż mnie Remusie, proszę - szepnęła wyraźnie zdenerwowana, tyle zdołała jedynie z siebie wykrzesać, nie potrafiąc nawet podnieść wzroku i spojrzeć na Thomasa. Naiwna wiara dziecka, że kiedy zamknie oczy, zło gdzieś odchodzi i wszystko staje się idealne a ono samo niewidzialne.


THOMAS CROSS
Thomas już dawno nie czuł się tak szczęśliwy. Widok swojej ukochanej Vivienne, sprawiał mu ogromną radość. Mężczyzna gwałtownie zaczerpnął oddech. Vivienne, jego Vivienne, która nigdy tak na niego nie patrzyła. Owszem widywał w jej oczach strach i zdziwienie, ale nie ten ukryty lęk i niepewność, który sprawił, ze jego serce nie równo zabiło w piersi. Otworzył usta by ponownie wymówić jej imię, bądź powiedzieć, że tęsknił, jednak nie zdążył zrobić żadnej z tych rzeczy, bo Remus rzucił zaklęcie tak szybko, że Thomas ledwo zdążył odskoczyć.
Uśmiechnął się tylko do czarodzieja i postanowił zrezygnować z ponownego wymawiania imienia siostry. Dobrze wiedział, że czuła się teraz niezręcznie. Czasem miewał wyrzuty sumienia, że musiał ja zostawić i okłamywać przez pięć lat. Zdawał sobie sprawę, że cierpiała - a przynajmniej wmawiał sobie to. Wiele razy, siedząc samotnie w pokoju wyobrażał sobie, jak dziewczyna go opłakuje. Jak odwiedza jego domniemany grób, nie mogąc pogodzić się ze śmiercią. Nie zdawał sobie jednak sprawy, że było odwrotnie...
- Remusie, jesteś ostatnio zbyt narwany - mówił jak zwykle spokojnym, przyjaznym tonem, patrząc na czarodzieja.
- Vivienne jest moją dawno... przyjaciółką - skłamał. Thomas zdawał sobie sprawę, że im mniej osób wiedziało o ich pokrewieństwie tym było lepiej. Lupin miał zbyt wielu przyjaciół, wieści szybko by się rozniosły, lepiej dmuchać na zimne. Po za tym po "śmierci" przyjął inne nazwisko... Carlos, Thomas Carlos.
Po krótkiej chwili milczenia spojrzał na dziewczynę. Miała ona spuszczony wzrok. Trochę go to martwiło, jednak wiedział, że wreszcie będą mogli być szczęśliwi, tak jak zakładał to pięć lat temu.
- Vivi, ciesze sie, że mogę cię widzieć. Minęło tyle lat- podszedł do niej i chwycił ja delikatnie za podbródek, unosząc go do góry - Widzisz, nic nie jest wstanie mnie zniszczyć- uśmiechnął się arogancko, patrząc jej w oczy, po czym znowu spojrzał na Lupina.
- Czemu ją związałeś? Zrób natychmiast to o co ona cię prosi. Rozwiąż ją! - rzekł nieco bardziej poważnym tonem.


REMUS LUPIN
Remus nigdy nie przepadał za Thomasem. Znaczy... Nie do końca rozumiał, o co z nim właściwie chodzi. Zjawił się w Zakonie jeszcze przed nim, ale siedział tu już kilka lat i z tej klitki nie wychodził. Lupin nigdy nie spytał, go co jest tego powodem, bo inni ostrzegali go, że mężczyzna jest nieco... drażliwy na punkcie tego tematu. Czyżby był aż tak wysoko postawiony w prywatnej hierarchii 'do odstrzału' Voldemorta? Był aż tak groźnym przeciwnikiem Czarnego Pana?
Remus szczerze w to wątpił. Wiedział, że Thom jest dobry w czarowaniu, zna parę formułek, o których się nie śniło filozofom, no ale.. Trzy lata bez praktyki na pewno coś w nim zmieniły. Bez treningu to mistrzem się nie zostaje. Nie mistrzem czarów.
Remusie, jesteś ostatnio zbyt narwany
Nie miał siły na takie docinki. Gdzieś miał zdanie kogokolwiek w tym momencie. Nawet Mary, nawet Dumbledore nie mogliby go uspokoić. Nie bał się Carlosa, po prostu.
- Daruj sobie- warknął- Przyjaciółką?- uniósł brwi do góry i uśmiechnął się złośliwie do Viv. Jego zmienia na twarzy miała wyrażać 'Tak, przyjaciółka wszystkich...'
Widzisz, nic nie jest wstanie mnie zniszczyć
Ten jego arogancki uśmieszek i przerażenie na twarzy blondynki dały mu co nieco do myślenia. No bo kurde.. Cross nie bała się nawet iść na odsiadkę do Azkabanu, ale pot pojawił się na jej czole, kiedy Thomas wszedł do środka.. Siedzi tu już trzy lata.. Viv się go boi... O co chodzi? Coś tu jest nie tak... 'Jest moją dawną... przyjaciółką'. Coś jest NIE TAK. Dobrze, że teraz żadne z nich nie zwracało na niego uwagi. Lunatyk sięgnął po schowaną niedawno różdżkę.
Rozwiąż ją!
Lunatyk wstał.
- Nie będziesz mi mówić co mam robić. Na pewno nie teraz- odparł wściekły. Widział, że Vivienne boi się Carlosa. I coś tu ewidentnie nie pasowało. Nie każdy śmierciożerca jest taki sam...' zadzwoniły mu w uszach słowa dziewczyny. Szczerze mówiąc nie do końca wiedział, co ma robić, ale przeczucie mu podpowiadało, że nawet jak teraz rzuci na Thomasa zaklęcie, to przynajmniej coś wyjaśni, a nie spowoduje coś jeszcze gorszego. Zawsze mógł się potem wytłumaczyć, że był pod wpływem stresu- Expelliarmus! Drętwota- krzyknął dwa zaklęcia na raz. Przynajmniej jedno musiało się udać.
Może i nie miał zamiaru odplątać Viv, ale nie chciał też, by Carlos mu po pierwsze rozkazywał, a po drugie.. Ewidentnie coś wisiało w powietrzu.


MISTRZ GRY
http://kostnica.eu/roll/51449d9c5527d/ Drętwota trafia
http://kostnica.eu/roll/51449d9683bc0/ Expeliarmus chybiło


VIVIENNE CROSS
Już kompletnie nie rozumiała tego co się tutaj działo. Thomas nie zginął, Remus wie, że Vivienne jest śmierciożercą, Thomas jest w Zakonie, ona też tutaj jest. Z tym, że ona jest związana i jedyna osoba, która może jakoś jej nieświadomie pomóc to Remus z którym Thomas radę sobie da, tego była pewna, wiedziała też jak daleko jest skłonny się posunąć, więc w tym przypadku raczej nikt jej już nie pomoże. Dziwił ją jedynie fakt, że Thomas właśnie stał przed nią jak gdyby nigdy nic. Uśmiechał się dlatego, że jest tutaj czy dlatego, że właśnie jest obok niego i siedzi związana, bezbronna i na dobrą sprawę może zrobić jej wszystko.
Dopiero kiedy powiedział, że jest jego dawną przyjaciółką dotarło do niej, że nie wiedzą, że jest jej bratem... Ci starsi członkowie zapewne wiedzą, jednak tacy jak Remus... Skąd mogliby wiedzieć skoro gdy Thomas "zginął" byli w Hogwarcie i o Zakonie nie mieli pojęcia.
- Przyjaciółką, taaak, przyjaciółką - brakowało jedynie tego, żeby się roześmiała. Zapomniała już, że tutaj jest obok nich Remus. Sama już nie wiedziała jak ma się teraz zachować. Czy bała się Thomasa, czy tego, że bycie przy nim bardzo często wiązało się z bólem. Jednak czy aby przypadkiem ona tego nie chciała. Przecież mogła komuś o tym powiedzieć, mogła to przerwać dużo wcześniej a jednak tego nie zrobiła dalej trwając w tym szaleństwie. W pewien sposób nauczyła się Thomasa. Wiedziała co go zdenerwuje, jak się zachowywać by... By nie był zły na nią, a to się zdarzało bardzo często. W którymś momencie nawet przywykła do tego i na swój pokręcony sposób starała sobie z tym radzić a radziła sobie z tym w taki sposób, że na koniec końców w to wszystko wmieszała Magnusa i... Teraz? Teraz się bała co może zrobić Thomas Magnusowi, gdy się dowie, że to on za tym stoi. Nie tylko tego co mu zrobi za to, że go zabił - a bynajmniej próbował - ale także za to, że Vivienne z Magnusem jest.
- Dobrze Cię widzieć całego i zdrowego - wymuszony uśmiech na jej twarzy jednak mówił coś zupełnie innego. I wtedy dopiero dotarło do niej, że jest obok nich Remus, kiedy ni z tego ni z owego postanowił rzucić w stronę Thomasa zaklęciami. Co go... Cholera.
- Co Ty robisz? - ledwie powstrzymywała się by nie zacząć krzyczeć na Remusa. Co Ty robisz idiotko, o Thomasa się martwisz? A może ona martwiła się o konsekwencje tego, co Thomas może zrobić Remusowi.
- Nie wiesz z kim zadarłeś Remusie - dodała na koniec jednak już o wiele ciszej i spojrzała na niego wściekła - Rozwiążesz mnie? Nigdzie nie ucieknę do cholery.


THOMAS CROSS
Thomas tylko na początku swojego pobytu w Zakonie Feniksa, czuł się dziwnie. Miał wrażenie, że wszyscy go obserwóją. Zapewne tak było, ale z czasem ludzie przyzwyczyili się do jego pobytu w siedzibie. nawet z czasem zaczął czuć się tu bardzo swobotnie, niemalże jak w domu - choć oczywiście nie moża tego porównać, ze spędzaniem czasu we własnym mieszakniu z Vivienne. Tego mu najbardziej brakowało. A ona teraz tu jest. Patrzył na nią i nadal musiał przekownywać się w myśłach, że to ona, że teraz znowu mogą być razem.
Szczęśliwi jak kiedyś...
Kiedy dziewczyna, trochę dziwnym tonem, potwierdziła, że są przyjaciółmi - Thomas ponownie się uśmiechnął. Miał świadomosć, ze nadal się dobrze rozumieją, tak jak kiedyś, gdy rodzice znaleźli ich w niedwuznacznej sytuacji... Vivienne zawsze przytakiwała, gdy on zmyślał jakąś bajkę. Dogadywali się. Bo przecież to była miłość, i Thomas dobrze to wiedział...
Kiedy Remus zadał bezsensowne pytanie, czy są przyjaciółmi - Thomas nawet nie wysilił się by przytaknąć. Nie będzie powtarzał dwa razy. A po za tym młody Lupin nie jest wart jego uwagi. To tylko bezwartościowy pionek, który w końcu stanie się częścią czegoś większego...
Po chwili Vivi ponownie się do niego odezwała. Dobrze Cię widzieć całego i zdrowego, te słowa były jak melodia dla jego duszy. Nawet przez myśł mu nie przesżło, że mogła kłamać. Że ten wspaniały uśmiech na jej twarzy, jest sztuczny. Ale zresztą już dawno przestał to dostrzegać, może był ślepy, albo po prostu nie chciał tego widzieć.
Thomas już chciał powiedzieć coś w tsylu "tęsknięłm za tobą","brakowało mi ciebie", ale najpierw kazął rozwiązać dziewczyne, by móc ująć ją w swoich ramionach. Niestety jednak Remus nie posłuchał. Co za cholerny dzieciak! Czy on naprawdę myśli, że może mnie powtrzymać?! Młody Lupin szybko i sprawnie wymówił dwa zaklęcia i skierował je w stronę Thomasa. Ten zdążył odskoczyć i uniknąć tylko pierwszego. Niestety drętwota skutecznie go powstrzymała.
Powrót do góry Go down
Go??
Gość




Kuchnia Empty
PisanieTemat: Re: Kuchnia   Kuchnia EmptyPon Mar 18, 2013 7:53 pm

Przysłuchiwał się im. Patrzył raz na Viv, raz na Thomasa, jednak początkowo bardziej skupił się na blondynce. Nie zachowywała się naturalnie, a może własnie teraz zachowywała się jak 'prawdziwa Cross'? Nie, to nie mogło być możliwe, kobieta ewidentnie się stresowała. Owszem, i wcześniej była nieco drażliwa, ale który 'porwany' śmierciożerca cieszyłby się na wizytę w Zakonie? Jednak teraz, po wielkim wejściu Carlosa, coś się zmieniło.. Raz zachowywała się, jakby wszystko ją bawiło, a w następnym momencie nawet jej ton głosu wskazywał na to, że jest przerażona.
Jednak najbardziej skołowaną osobą w pomieszczeniu był ewidentnie Lupin. Jak się okazało, czarodzieje znali się i to chyba całkiem dobrze, skoro byli 'przyjaciółmi', jednak sam Lunatyk nie do końca w to wierzył. Szczególnie po tym, jak Cross, prawie wyśmiała Thomasa.
Dobrze Cię widzieć całego i zdrowego
I właśnie w tym momencie Remus rzucił zaklęcie. Przynajmniej drętwota trafiła w mężczyznę, ale późniejsze krzyki blondynki nie wskazywały na to, że ten całkiem mocny czar był potrzebny. Ech, teraz to się chłopak naprawdę pogubił. Jednak widząc leżącego Carlosa, coś mu podpowiadało, że to nie był aż tak głupi ruch. Najwyżej potem ten go wyklnie. Przecie go nie zabije..
Nie wiesz z kim zadarłeś Remusie
To tym bardziej utwierdziło wilkołaka o słuszności rzucenia zaklęcia. Jednak zupełnie zaskoczony nie do końca wiedział co robić. Jednak jako prymus i mistrz zaklęcia, przypomniał sobie, że drętwota może działać tylko przez parę minut, jeśli czarodziej jest potężny. A ze słów Viv dokładnie to wynikało. Podbiegł do oszołomionego mężczyzny, zabrał mu różdżkę z ręki i schował za pasek w swoich spodniach, po czym skierował w niego swoją i wymówił słowa - Incarcerous- miał nadzieję, ze zaklęcie się sprawdzi. Thomas był nieuzbrojony i omdlony.
Rozwiążesz mnie? Nigdzie nie ucieknę do cholery.
Podszedł do Viv- Masz mi powiedzieć, o co w tym wszystkim do cholery chodzi- warknął, popatrzył jej prosto w oczy i.. zaczął ją rozwiązywać.
Powrót do góry Go down
Go??
Gość




Kuchnia Empty
PisanieTemat: Re: Kuchnia   Kuchnia EmptyPon Mar 18, 2013 8:06 pm

zaklęcie Remuska
Powrót do góry Go down
Mistrz Gry
Czarodzieje
Czarodzieje
Mistrz Gry


Liczba postów : 445
Dołączył : 10/03/2013

Kuchnia Empty
PisanieTemat: Re: Kuchnia   Kuchnia EmptyPon Mar 18, 2013 8:06 pm

The member 'Vivienne Cross' has done the following action : Dices roll

'zaklęcia podstawowe' :
Kuchnia C11Q7op
Powrót do góry Go down
Go??
Gość




Kuchnia Empty
PisanieTemat: Re: Kuchnia   Kuchnia EmptyPon Mar 18, 2013 8:20 pm

Nie wiedziała co ma teraz zrobić, bo nic co jej przychodziło do głowy nie wydawało się być rozsądne. Teraz kiedy spotkała się z Thomasem twarzą w twarz wiedziała, że on jej nie zostawi w spokoju ani tym bardziej, że odpuści sobie, jak przypuszczała zemstę na Magnusie, na niej z pewnością też, kiedy się dowie, że chciała jego śmierci. Może jej nie zabije, jednak z pewnością będzie bolało. Już odwykła od tego bólu, który zadawał jej w złości. Już odwykła od tego, że trzeba zaciskać zęby i udawać, że nic się nie stało, że nawet wtedy kiedy chciała krzyczeć z bólu i bezsilności i tego, że nie może nic zmienić pozostawało jej jedynie godzić się na taki a nie inny los, który zgotował jej Thomas. I nie mogła uciec. Nie było dokąd.
A teraz, kiedy była przekonana, że to zostało już daleko za nią, że był to koszmar, który przeminął i który nie wróci, on się pojawił. Jak gdyby nigdy nic. Jakby miał to wszystko zaplanowane.
Na początku chciała o wszystkim Remusowi powiedzieć, o tym całym bagnie z Thomasem, od samego początku wszystko, by chociaż mógł zrozumieć dlaczego taką a nie inną drogę obrała i dlaczego jest taka jaka jest. Miała nadzieję, że dzięki temu jednak nadal jej przyjaciel spojrzy na nią łaskawszym okiem i chociaż spróbuje zaakceptować to kim się stała i dlaczego się stała, że to wcale nie jest tak, że Vivienne była zła, tak po prostu zła.
Lecz teraz jak się okazuje nie będzie jej dane wyjaśnić tego wszystkiego Remusowi. Bo jakże by mogła mu to wyjaśnić kiedy obok, chociaż zdrętwotowany leży nadal Thomas.
Kiedy kolejne zaklęcie wycelowane w Thomasa chybiło zagryzła wargi prosząc jedynie w myślach o to by jeszcze chwilę pozostał nieprzytomny. Może chociaż zdoła wygonić stąd Remusa. Cholera... Nie chciała go narażać.
Kiedy ją rozwiązał rozmasowała nadgarstki i spojrzała na niego powstrzymując już napływające łzy do oczu.
- Remusie, przepraszam ale teraz - spojrzała na Thomasa i zaraz wróciła wzrokiem do Remusa Oo - Wszystko Ci wyjaśnię obiecuję, ale nie tu, nie teraz, nie przy nim i jeżeli chcesz móc usłyszeć to co miałam Ci od początku do powiedzenia lepiej wyjdź, proszę Cię wyjdź, uwierz mi na słowo on jest - przez dłuższą chwilę milczała szukając słowa, którym mogłaby określić Thomasa, jednak żadne chyba nie było wystarczające według Vivienne - Może Cię naprawdę skrzywdzić - wątpiła by jej uwierzył na same słowa, dlatego zagryzła wargi i uniosła swoją koszulę ukazując ni mniej ni więcej ciało pokryte bliznami. Różnorakimi. Straciła już rachubę, które były po której "zabawie" - wszystko Ci wyjaśnię, ale proszę idź stąd, możesz iść do mojego mieszkania, tylko nie do tego, gdzie wcześniej chciałam się z Tobą spotkać - nigdy chyba wcześniej Vivienne nie brzmiała ani tak rozpaczliwie, ani tak prawdziwie i szczerze. Naprawdę nie chciała by coś mu się stało zdając sobie sprawę z tego jakie konsekwencje może Remus ponieść a chciała by uniknął tego...
Powrót do góry Go down
Go??
Gość




Kuchnia Empty
PisanieTemat: Re: Kuchnia   Kuchnia EmptySro Mar 20, 2013 11:45 am

Thomas nienawidził, gdy ktoś atakował go z zaskoczenia. A tym bardziej, jeżeli był to taki niedoświadczony, nic nie znaczący czarodziej jak Lupin. Zapewne, gdyby chłopak znał wcześniej konsekwencje, tego nieprzemyślanego czynu - przez chwile by się zawahał, a potem? Potem zapewne nie bacząc na nic rzucił by to głupie zaklęcie. I to własnie jest błąd. Ale przecież nie można winić za to tych głupiutkich młodych czarodziei - to wina szkolnictwa. Hogwart spadł na psy, ale to już inna bajka.
Zaklęcie Remusa powaliło Thomasa na ziemie, ale to zapewne dlatego, że już dawno nie pojedynkował się z nikim. Bo niby z kim? I dlaczego?Siedziba zakonu była niezwykle bezpiecznym miejscem, choć kręciło się tu dużo Śmierciożerców, ukrywających to, że tak naprawdę popierają Czarnego Pana. Jednak przez pięć lat, które tu spędził - może jedynie parę razy doszło do poważniejszych spięć. Tomas natomiast nie kłócił się tu z nikim. Zwykle unikał ludzi, a jeżeli już, rozmawiał jedynie o tym co dzieje się na świecie. Wiele razy też dopytywał się o pewną dziewczynę... Vivienne podobno radziła sobie znakomicie w życiu. Niestety nikt mu jeszcze nie powiedział, że dziewczyna jest z osobą odpowiedzialną za jego "śmierć"...
wszystko Ci wyjaśnię, ale proszę idź stąd, możesz iść do mojego mieszkania, tylko nie do tego, gdzie wcześniej chciałam się z Tobą spotkać
Thomas na początku nie poznał głosu, osoby wypowiadającej te słowa. Świadomość wróciła mu dość szybko, jednak na początku był trochę otępiały. Otworzył oczy i powoli podniósł się z podłogi, czują na sobie wzrok Vivienne i Remusa.
- To nie było mądre posunięcie chłopcze - odparł dość szorstkim głosem - Chyba nie chcesz narobić sobie problemów? - Thomas wyciągnął różdżkę i skierował ją w stronę Lupina. Nie chciał go atakować, nie dziś, nie teraz, nie przy Vivienne. Jednak gwałtownie poruszył nadgarstkiem i wypowiedział - Expelliarmus! - patrząc uważnie na chłopaka.
Powrót do góry Go down
Mistrz Gry
Czarodzieje
Czarodzieje
Mistrz Gry


Liczba postów : 445
Dołączył : 10/03/2013

Kuchnia Empty
PisanieTemat: Re: Kuchnia   Kuchnia EmptySro Mar 20, 2013 11:45 am

The member 'Thomas Cross' has done the following action : Dices roll

'zaklęcia podstawowe' :
Kuchnia C11Q7op
Powrót do góry Go down
Remus Lupin
Czarodzieje
Czarodzieje
Remus Lupin


Liczba postów : 37
Dołączył : 05/06/2013

Kuchnia Empty
PisanieTemat: Re: Kuchnia   Kuchnia EmptyNie Cze 16, 2013 5:55 pm

Po dzisiejszej nocy Remus obiecał sobie, że już nigdy więcej nie będzie narzekał na dom, w którym teraz mieszka. Żyli tam jeszcze jego rodzice i dostał go w spadku, ale jedyne prace, jakie mógł zdobyć wilkołak to różnego rodzaju kelnerowanie czy sprzedawanie. Nic, za co mógłby utrzymać siebie i piętrowy dom, zwłaszcza że Lupin regularnie słyszał 'zwalniam cię!'. Od jakiegoś czasu toczył wojnę z tym domem, który stał w mugolskiej dzielnicy. Nie miał z czego płacić rachunków, więc toczył małą wojnę z urzędnikami i na chwilę obecną nie miał ani prądu, ani wody. nie był to dla niego wielki problem, w końcu miał różdżkę. Jednak nie potrafił sobie poradzić z nieszczelnymi oknami, które żyły własnym życiem i często lubiły uprzykrzać to lupinowe - otwierając się tylko wtedy, gdy akurat pada deszcz czy wieje spory wiatr. Przyzwyczaił się już do tego, że zazwyczaj budzi go zimno, a potem leży i próbuje zasnąć z powrotem, przy okazji nie zamarzając. Jednak tej nocy, gdy siedział na murku, ukryty pod peleryną niewidką i gapiąc się na dom, który - być może - pełnił rolę siedziby Śmierciożerców, klął w duchu i obiecywał sobie, że już słowa nie piśnie na temat tego, jak źle mieszka mu się u siebie.
Wartę objął inny czarodziej, więc Lupin teleportował się do kwatery Zakonu. Nie był specjalnie zmęczony, szkoła przyzwyczaiła go do tego, że albo włóczy się całą noc po zamku, albo uczy się, a rano idzie prosto na śniadanie i na zajęcia. Był jedynie przemarznięty, całą noc padało. Postanowił więc, nim zabierze się za pisanie raportu ze swojego ostatniego pobytu wśród wilkołaków, zrobić sobie herbatę.
Powrót do góry Go down
Esmeralda Moore
Czarodzieje
Czarodzieje
Esmeralda Moore


Zajęcie : taniec na ulicy
Liczba postów : 302
Dołączył : 10/03/2013

Kuchnia Empty
PisanieTemat: Re: Kuchnia   Kuchnia EmptyNie Cze 16, 2013 6:10 pm

Cóż różni ludzie mają różne problemy. Esme też należała do tych osób. Jej życia ostatnio przypominało jeden wielki bałagan. Wszystko działo się szybko i zupełnie nie tak jak Esme by tego sobie życzyła. Owszem z początku szukała winy w innych ludziach. Zwalała na nich winę, ale potem dopiero do niej doszło, że to niczyja wina. Po prostu ona jako cyganka ma pecha. U niej o pracę też ciężko było. W końcu wiele osób uważa cyganów za motłoch i po prostu chamów którym nie należy się normalne życie. Cóż całkiem brutalne ale prawdziwe. Najprawdopodobniej gdyby nie kobieta którą się nią opiekowała nie umiała by nawet czytać i pisać. Dzięki niej nie różniła się za mocno niczym od innych. No może tym, że była łajzą. Kochała spacery, zdarzało się jej, że znikała na kilka dni czasami nawet tygodni, a pewnego dnia wyrastała gdzieś spod ziemi. Teraz jednak nie mogła żyć aż tak beztrosko. W końcu nie była już sama, ale nie można powiedzieć, że straciła cechy cyganki. Nadal ją ciągnęło do otwartej przestrzeni. Nadal miała charakterek, ale przez tą ciąże musiała odstawiać na bok wszystko to co lubi i na czym jej zależało. Tak więc nic dziwnego, że postanowiła odpocząć trochę w kwaterze. Zapamiętajcie to bo każdy wie, że Esme w tym miejscu raczej się nie spotka. Tak więc wparowała do środka. Miała na sobie piękną zwiewną białą sukienkę. Z przodu krótsza tak, że odsłaniała jej zgrabne nogi a z tyłu dłuższa. Od razu wparowała do kuchni. Miała nadzieję, że posiedzi tam sama, ale jednak tak nie było. 
- Cześć Remus - Powiedziała i uśmiechnęła się delikatnie przechylając głowę w bok.
Powrót do góry Go down
Remus Lupin
Czarodzieje
Czarodzieje
Remus Lupin


Liczba postów : 37
Dołączył : 05/06/2013

Kuchnia Empty
PisanieTemat: Re: Kuchnia   Kuchnia EmptyNie Cze 16, 2013 6:24 pm

No właśnie, Remus nie spodziewał się tego, że spotka Esme w kwaterze. Spodziewał się tu raczej Syriusza, w końcu jego przyjaciel tu mieszkał i... Cóż, wszystko wskazuje na to, że Lupin już niedługo do niego dołączy. Dom po rodzicach, z jego winy, zwyczajnie nie nadawał się już do zamieszkania, ale wiązało się z nim za dużo wspomnień, by tak po prostu spakować kilka albumów ze zdjęciami i wyprowadzić się z nadzieją, że ktoś kupi dom. Zdążył pogodzić się z tym, że został sam i spokojnie egzystował w miejscu, które nawet pachniało rodzicami. Nie posprzątał w ich pokojach, nie wyrzucił książek o majsterkowaniu i nie zrobił niczego innego.
Esmeralda chyba nie wie, że nieco znerwicowanego wilkołaka nie należy zaskakiwać w miejscu, w którym - jak sądził - był sam. Lunatyk prawie podskoczył, rozsypując przy tym torebki z herbatą i odwrócił się do dziewczyny. Nieco nerwowo przełknął ślinę, już nie dlatego, że został zaskoczony, a dlatego, że... Cóż, Cyganka nieco go krępowała. Zgoda, jego w ogóle krępowali ludzie, no ale Esme w szczególności. Uśmiechnął się blado.
- Cześć. - mimowolnie spojrzał na jej brzuch - Jak się czujesz? - zainteresował się, wrzucając torebki herbaty do puszki, a ostatnia wylądowała w jego kubku - Masz ochotę na herbatę?
Powrót do góry Go down
Esmeralda Moore
Czarodzieje
Czarodzieje
Esmeralda Moore


Zajęcie : taniec na ulicy
Liczba postów : 302
Dołączył : 10/03/2013

Kuchnia Empty
PisanieTemat: Re: Kuchnia   Kuchnia EmptyNie Cze 16, 2013 7:02 pm

- A wiesz co. Chętnie się napiję - Powiedziała i usiadła sobie spokojnie przy stole. Postawiła na ziemi całkiem sporą torbę która ewidentnie była przeznaczona do podróży. 
- Jakoś. Wiesz ciężko jest, z moim pochodzeniem pracę ciężko jest dostać. Przez to nie mam jak zapłacić za czynsz, no i jeszcze dziecko - Mruknęła cicho i wbiła wzrok w chłopaka. Cóż zawsze była z nim szczera. Z resztą jak z wszystkimi. Nie uważała, że to jaki kolwiek powód do wstydu. Problemy to nieodłączny fragment ludzkiego życia. 
- A u ciebie jak tam ? - Zapytała się zaciekawiona i położyła sobie jedną rękę na swoim brzuszku. Cóż trochę głupio z tym się czuła. Zawsze jak ktoś się jej pytał kto jest ojcem ona odpowiadała, że nie wie. Czuła się wtedy nie lepiej niż jakaś uliczna dziwka. Ale cóż widocznie tak miało się stać. Esme kochała to dziecko, ale wiadomo, że milej by było gdyby ona miała dziecko z mężczyzną który ją kocha. Dziewczyna bała się tego co będzie jak dziecko się zapyta kto jest jego ojcem. Przecież nie powie, że ojciec to zapuszczony żul mugol i na dodatek pojawiła bądź pojawił się na świecie przez przypadek.
Powrót do góry Go down
Remus Lupin
Czarodzieje
Czarodzieje
Remus Lupin


Liczba postów : 37
Dołączył : 05/06/2013

Kuchnia Empty
PisanieTemat: Re: Kuchnia   Kuchnia EmptyNie Cze 16, 2013 7:33 pm

Spojrzał na torbę, którą dopiero teraz dostrzegł. W sumie trochę się zirytował z powodu swojego refleksu szachisty, bo nie zauważył wcześniej, a Esme jest teraz w ciąży i nawet Remus wie, że nie powinna teraz dźwigać. Swoją drogą, Lupin zadziwiająco często ma teraz kontakt z ciężarnymi. Jak nie Lily, to Esme, szaleństwo. Szkoda tylko, że nie miał pojęcia o małych dzieciach.
Zmarszczył czoło - I co z pracą? Bo przecież teraz nie możesz tańczyć na ulicy... - dość wymownie spojrzał na wypukły brzuszek. Machnięciem różdżki zagotował wodę i zalał dwie herbaty - Cukier, mleko? - zaproponował i zawahał się, nim zadał następne pytanie. Czuł się nieco dziwnie, wypytując Esmeraldę o wszystko, ale skoro sama zaczęła opowiadać mu o swoich problemach, chyba jest usprawiedliwiony - Wiesz, co do czynszu... Zaproponowałbym ci, żebyś zamieszkała u mnie, ale chyba nie mam odpowiednich warunków - spojrzał na nią przepraszająco. To Lupin, oczywiście, że chciał jej pomóc.
- U mnie? W porządku - nieznacznie wzruszył ramionami, stawiając przed nią herbatę. Nie wyglądał jak ktoś, u kogo jest w porządku, podbite oko (choć wyglądało na takie, co już się prawie zagoiło, dzięki zaklęciom maskującym, bo pobito go zaledwie kilka dni temu) i rozcięta warga mówiły same za siebie. Jednak nie lubił się zwierzać. Usiadł przy stole i wbił wzrok w swój kubek.
Powrót do góry Go down
Esmeralda Moore
Czarodzieje
Czarodzieje
Esmeralda Moore


Zajęcie : taniec na ulicy
Liczba postów : 302
Dołączył : 10/03/2013

Kuchnia Empty
PisanieTemat: Re: Kuchnia   Kuchnia EmptyNie Cze 16, 2013 7:47 pm

- Nie mam pojęcia. Teraz tańczyć na pewno nie mogę bo w końcu w tańcach cygańskich jest sporo podskoków a tego mi nie wolno teraz robić. Więc trochę się martwię. Nie o to jak przejdę przez ciążę, ale o to jak wychowam dziecko. Nie chciała bym aby wstydziło się swojej matki cyganki która nie ma jak utrzymać swojego dziecko - No tak to była myśl która ją prześladowała cały czas. Chyba nikt nie chciał usłyszeć od swojego dziecka, że ten wstydzi się swoich rodziców. To było by okropne. 
- Dzięki, ale i tak bym nie skorzystała. Jak na razie pomieszkam troszkę tutaj. Przynajmniej do momentu kiedy nie urodzę. A potem się zobaczy jak to pójdzie - Mruknęła i chwyciła w dłonie kubek czując przyjemne ciepełko. Dopiero kiedy ten się zbliżył ona zobaczyła jego zranioną wargę i jego lekko podbite oko. 
- Jednak coś nie chce mi się wierzyć, że u ciebie wszystko dobrze. - Powiedziała i wskazała na jego oko.
Powrót do góry Go down
Remus Lupin
Czarodzieje
Czarodzieje
Remus Lupin


Liczba postów : 37
Dołączył : 05/06/2013

Kuchnia Empty
PisanieTemat: Re: Kuchnia   Kuchnia EmptyPon Cze 17, 2013 6:04 pm

Powoli pokiwał głową, kiedy wyjaśniała mu, że w tańcu sporo podskakuje. Niewiele było spraw, o których Lupin nie miał pojęcia, jednak w sprawie takich mniejszości jak Cyganie był strasznym ignorantem. Nigdy się tym nie interesował i tyle, także dlatego, że nigdy nie dzielił ludzi na grupy. Jednak gdy bardzo bezpośrednio oświadczyła, czego się boi, zmarszczył czoło lekko zdekoncentrowany. Westchnął.
- Esme... Będziesz świetną matką i będziesz je... Znasz już płeć?... Bardzo kochała. A to wystarczy, nigdy nie usłyszysz czegoś takiego - zapewnił i zastanowił się chwilę - Skoro będziesz teraz mieszkała w siedzibie Zakonu... Tutaj zawsze ktoś jest i, w razie czego, zajmie się twoim dzieckiem. Więc może rozejrzyj się za jakąś pracą czy stażem w Ministerstwie Magii? - zaproponował. Łatwo było mu udzielać rad, w końcu wilkołak ma o wiele większe problemy ze znalezieniem pracy niż Cyganka.
Usiadł, a kiedy Esmeralda zwróciła uwagę na jego wygląd, uśmiechnął się blado. Nie miał pojęcia ile wie o jego małym, futerkowym problemie, ale przecież nie będzie opowiadał co się u niego dzieje.
- Przecież wiesz, że zawsze byłem nieco... Ciamajdą - bezradnie wzruszył ramionami. Nie był mistrzem potykania się o własne nogi, ale taka opinia krążyła w szkole. Bo jak inaczej wyjaśnić te comiesięczne blizny?
Powrót do góry Go down
Esmeralda Moore
Czarodzieje
Czarodzieje
Esmeralda Moore


Zajęcie : taniec na ulicy
Liczba postów : 302
Dołączył : 10/03/2013

Kuchnia Empty
PisanieTemat: Re: Kuchnia   Kuchnia EmptyPon Cze 17, 2013 6:26 pm

Esme uśmiechnęła się delikatnie. 
- Nie wiem. W końcu w szkole nie miałam zbyt wielkiej okazji aby ciebie poznać. Znałam ciebie z widzenia i z imienia i nazwiska i to wszystko. Ale spoko każdemu się zdarza. - Powiedziała z delikatnym uśmiechem. Chociaż nie do końca kupowała tej opowieści. Ona sama nie raz kiedy wpadła w jakieś problemy też zwalała wszystko na to, że jest fajtułapą, co oczywiście było kłamstwem, a z czasem i tak wszystko wyszło na jaw i tak. Więc czy jest sens aby kłamać.
- Wiesz chętnie pójdę do pracy tylko w moim wypadku to nie jest wcale takie proste. A wszystko przez moje korzenie. Widzisz pomimo tego, że żyjemy niby w cywilizowanym kraju to cyganie nadal są...- Zastanowiła się przez chwilę. Nie wiedziała jak by to miała powiedzieć. 
- Może to zabrzmieć to trochę drastycznie, ale są nadal prześladowani. Nie wiele osób ich lubi. Nadal są traktowani jako kłamcy i złodzieje. Plus w świecie czarodziejów istnieje przekonanie, że cyganie a w szczególności cyganki zajmują się czarną magią. - Mruknęła i wzięła łyka ciepłej herbaty. Od razu poczuła jak przyjemne ciepełko wlewa się do jej środka.
Powrót do góry Go down
Remus Lupin
Czarodzieje
Czarodzieje
Remus Lupin


Liczba postów : 37
Dołączył : 05/06/2013

Kuchnia Empty
PisanieTemat: Re: Kuchnia   Kuchnia EmptyPon Cze 17, 2013 6:43 pm

Nie znała go w szkole... Uśmiechnął się ciepło do Esme.
- No tak, ale byliśmy na jednym roku i jednak często cię widywałem - zauważył łagodnie, choć miał wrażenie, że wkraczają na grząski grunt. Remus z lat szkolnych to sympatyczny, cichy i niepozorny chłopak, który często wyjeżdża do domu, bo jakieś dziesięć osób z jego rodziny jest na łożu śmierci, co więcej - on także chyba cierpiał na jakąś dziwną przypadłość. Owszem, Remus także nie był zwolennikiem kłamania, ale... Hipokryzja zawsze w modzie. Inna sprawa to ukrywanie przygody, za którą można dostać szlaban, a inna - przyznać się do swojej genetyki.
Gapił się na Esme, słuchając jej opowieści o prześladowaniu. Powoli odstawił kubek z herbatą i zawahał się.
- Ty... Mówisz poważnie? Przecież... Wy nie macie trzeciego ucha ani nic z tych rzeczy, jesteście tylko... Grupą etniczną, tak? - upewnił się - Nie ma wielkiej różnicy między tobą, a innymi pracownikami Ministerstwa - zauważył - Więc... Spróbował zawsze warto, Esme - wzruszył ramionami - Jeśli będziesz miała odpowiednie kwalifikacje, twoje pochodzenie nie powinno się liczyć - zawsze mogło być gorzej, zawsze mogłaś być wilkołakiem, dodał w myślach.
Powrót do góry Go down
Esmeralda Moore
Czarodzieje
Czarodzieje
Esmeralda Moore


Zajęcie : taniec na ulicy
Liczba postów : 302
Dołączył : 10/03/2013

Kuchnia Empty
PisanieTemat: Re: Kuchnia   Kuchnia EmptyPon Cze 17, 2013 6:54 pm

-Ja ciebie rzadko widywałam. Chociaż nic dziwnego. W szkole byłam raczej typem indywidualistki. W pokoju wspólnym nie przebywałam, a jak wychodziłam z zamku to zawsze zaszywałam się gdzieś, gdzie jest cicho i spokojnie. No i plus nocne spacerki po błoniach i zamku - Urwała na chwilkę i wyszeptała tak aby on usłyszał. 
- Chociaż nie mogę powiedzieć, że te moje spacerki nie wyszły mi na dobre. Dzięki temu wiedziałam o wypadach James, Syriusza i Peter'a. Kiedyś widziałam w nocy jak wychodzili, ale ja poszłam w swoją stronę bo mało mnie to obchodziło. - Powiedziała z delikatnym uśmiechem.
- Właśnie jesteśmy tylko grupą etniczną. Tą grupą która jest pozbawiona wszelkich praw. Widzisz nawet to, że ja siedzę w tej chwili tutaj z tobą jest nielegalne. Nie mam prawa pobytu tutaj. Z resztą tak samo jak we Francji. Owszem urodziłam się tam, ale z kolei rodzice moich rodziców urodzili się w Hiszpanii a rodzice, rodziców moich rodziców urodzili się gdzieś w Rosji. I tak w kółko. A żeby było zabawniej nikt nie mieszkał w kraju w którym się urodził. Stąd też na dobrą sprawę nie mamy prawa pobytu gdzie kolwiek. Gdyby ktoś z władz się dowiedział, że nie mogą tutaj być najpewniej została bym odesłana tylko podstawowe pytanie gdzie. - Powiedziała i wzięła głęboki wdech i ciągnęła dalej. 
- Po za tym żyjesz chyba lekko w bajce. W dzisiejszych czasach pochodzenie ma znaczenie i to wielkie. Oczywiście nie dla wszystkich, ale wiele osób po prostu kiedy pracuję patrzy mi na ręce i pilnuje aby niczego nie ukradła. Co jest z lekka krępujące. - Mruknęła i wbiła wzrok w drewniany stół.
Powrót do góry Go down
Remus Lupin
Czarodzieje
Czarodzieje
Remus Lupin


Liczba postów : 37
Dołączył : 05/06/2013

Kuchnia Empty
PisanieTemat: Re: Kuchnia   Kuchnia EmptyPon Cze 17, 2013 7:31 pm

- Z Syriuszem - wypalił, słysząc o indywidualnych spacerkach dziewczyny. By ukryć lekkie zakłopotanie, napił się herbaty. Nie był zazdrosny ani o powodzenie przyjaciela, ani o Esmeraldę. Po prostu czasem czuł dziwne ukłucie w klatce piersiowej, widząc, że tylko jemu tak wiele trudności sprawia obcowanie z ludźmi w ogóle, a zwłaszcza z tym dziwnym, niezrozumiałym gatunkiem o nazwie dziewczyny.
Uważnie się jej przyglądał, kiedy wspomniała o nocnych spacerach. Przeszył go krótki dreszcz niepokoju, bo spodziewał się niewygodnej rozmowy o wyprawie do Wierzby Bijącej, ale szybko mu przeszło. Tylko spokojnie. James stale mu powtarza, że od razu można po nim wyczuć, że coś jest nie tak, więc zmusił się do nonszalanckiego wzruszenia ramionami.
- Nie jestem z tego dumny, ale... Wiecznie włóczyliśmy się po nocach - uśmiechnął się - Swego czasu byłem nawet nazywany Lunatykiem. - krótko i zwięźle.
- Nie masz żadnego obywatelstwa? - upewnił się - Przecież... Mieszkasz tu. Niedługo urodzisz angielskie dziecko. Powinnaś zacząć się starać o obywatelstwo - zasugerował.
Remus nie żył w bajce. Odkąd skończył naukę, aż za dobrze zdał sobie sprawę z tego, że życie bywa zwyczajnie okrutne. On, jako wilkołak, zwyczajnie nie rozumiał, dlaczego pochodzenie Esme jest tak dużym problemem. No błagam...
- Wszystko zależy od tego, jakich ludzi spotkasz - zauważył łagodnie - Więc zawsze możesz spróbować, prawda?
Powrót do góry Go down
Esmeralda Moore
Czarodzieje
Czarodzieje
Esmeralda Moore


Zajęcie : taniec na ulicy
Liczba postów : 302
Dołączył : 10/03/2013

Kuchnia Empty
PisanieTemat: Re: Kuchnia   Kuchnia EmptyPon Cze 17, 2013 7:47 pm

Esme uśmiechnęła się delikatnie. 
- Spokojnie, nie musisz mi nic tłumaczyć. Kto jak kto, ale cyganka najlepiej zrozumie nocne wypady. W końcu sama tak robiłam. Po za tym zawsze byliście wolnymi duchami podobnie jak ja. Dlatego też po prostu udawałam, że nic nie wiem. I nie prawiłam wam kazań - Ponownie wyszeptała spokojnie. Tak coraz częściej jej głos był raczej szeptem, ale takim bardzo kojącym, takim który zapewniał, że wszystko będzie dobrze. 
- Cóż niestety nie mam obywatelstwa. - Powiedziała i wzięła kolejny łyk herbatki.
- Remus gdybym dostała obywatelstwo nie mogła bym już nazywać się cyganką. Dla wielu wędrówki to przyjemność dla cyganów brak miejsca i wieczne spacery to styl życia. Nie są wyjątkowi stąd też właśnie to jest ta rzecz która ich wyróżnia i nadaje sens ich życiu. Z jednej strony dobrze nie mieć swojej ojczyzny, bo nic ciebie nie trzyma w jednym miejscu. Możesz odejść bez żadnych wyrzutów sumienia, ale z drugiej strony czegoś ci brakuje - Zakończyła i nachyliła się trochę nad stołem. Przełożyła sobie spokojnie włosy przez ramię i delikatnie odsłoniła swoje śnieżnobiałe ząbki.
Powrót do góry Go down
Remus Lupin
Czarodzieje
Czarodzieje
Remus Lupin


Liczba postów : 37
Dołączył : 05/06/2013

Kuchnia Empty
PisanieTemat: Re: Kuchnia   Kuchnia EmptyWto Cze 18, 2013 3:22 pm

Delikatnie wzruszył ramionami - Wszyscy byliśmy młodzi i naiwni, Esmeralda. Nie widzę żadnego powodu, który dawałby ci prawo prawić nam kazania, nawet gdybyś chciała to robić - powiedział spokojnie. Dziewczyna na pewno pamiętała jak Rogacz i Łapa zachowywali się w Hogwarcie. Żadne zwracanie im uwagi nie wchodziło w grę, a fakt, że Remus pełnił funkcję prefekta, traktował w kategoriach świetnego żartu.
Zastanowił się chwilę - Więc... Chyba nie rozumiem. Chcesz być cyganką, która nie ma obywatelstwa i pracy czy chcesz wychować swoje dziecko w normalnych warunkach? Bo przecież z takim maluchem nie da się non stop przeprowadzać, ono potrzebuje miejsca, które niezależnie od wszystkiego będzie mu się kojarzyło z... Domem - bezradnie wzruszył ramionami - Poza tym, teraz masz już coś, co trzyma cię w Londynie - spojrzał na brzuch Esme.
Powrót do góry Go down
Esmeralda Moore
Czarodzieje
Czarodzieje
Esmeralda Moore


Zajęcie : taniec na ulicy
Liczba postów : 302
Dołączył : 10/03/2013

Kuchnia Empty
PisanieTemat: Re: Kuchnia   Kuchnia EmptyNie Cze 23, 2013 9:14 pm

- Widzisz Remus i tutaj jest pies pogrzebany. Ciężko jest wybierać pomiędzy tak na dobrą sprawą sposobem życia które już na zawsze wpisało się w ciebie. A tym co trzeba zrobić. Ciężko jest w takich sytuacjach wybrać - Powiedziała i uśmiechnęła się delikatnie. 
- A po za tym bądźmy szczerzy. Praca w zamknięciu to nie dla mnie. Źle się wtedy czuje. Jak jakieś zwierze w klatce. Dlatego tak kocham taniec. Jestem na powietrzu, jestem wolna i wtedy jestem na swoim miejscu - Cóż taka była prawda. Nie wiele osób to rozumiało, ale niestety tak było. I raczej żadne kazania tego nie zmienią.
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Kuchnia Empty
PisanieTemat: Re: Kuchnia   Kuchnia Empty

Powrót do góry Go down
 
Kuchnia
Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» Kuchnia
» kuchnia
» Kuchnia
» Kuchnia
» Kuchnia

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Wizarding War :: Reszta świata :: . :: Parter-
Skocz do: