Wizarding War
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksLatest imagesSzukajRejestracjaZaloguj

 

 Ezekiel Lonely

Go down 
2 posters
AutorWiadomość
Ezekiel Lonely
Czarodzieje
Czarodzieje
Ezekiel Lonely


Liczba postów : 4
Dołączył : 30/06/2013

Ezekiel Lonely Empty
PisanieTemat: Ezekiel Lonely   Ezekiel Lonely EmptyNie Cze 30, 2013 6:35 pm

Prorok Codzienny…
Wywiad z Ezekielem Lonelym.

-Czemu zgodził się pan na wywiad z nami?
-Wie pan, w życiu każdego człowieka przychodzi taki dzień, że chciałby by ktoś wysłuchał jego historii. Nie mam dzieci ani wnuków, zaczepianie przypadkowych przechodnich i opowiadanie im o swojej przeszłości jakoś nie jest w moim stylu, więc kiedy dostałam pańską sowę stwierdziłem, że to może być dla mnie ostatnia szansa, a opowiedzeniu komuś tego, co widziałem.
-Czemu nie postanowił pan napisać książki? Wielu czarodziei i mugolów w obecnych czasach decyduje się spisać swoje przeżycia na papierze, dlaczego więc nie wybrał pan takiego sposobu?
-Książka, powiada pan. Musze przyznać, że przez chwilę nawet zastanawiałem się nad tym. Kilka razy wyciągałem z sekretarzyka brulion niezapisanych pergaminów, maczałem pióro w kałamarzu i starałam się coś naskrobać.
-I jak panu wychodziło?
-Jak widać nie najlepiej mi to wychodziło. Za pierwszym razem udało mi się nawet zacząć zapisałem trzy linijki i okazało się, że nie potrafię już wyraźnie pisać. Odwykłem od pisania piórem, a do maszyny jakoś bałem się sięgać. Nigdy nie ufałem tym mugolskim wynalazkom. Nawet za czasów dzieciństwa, wszystkie urządzenia dziwnie zachowywały się w moim otoczeniu.
-Skoro wspomniał pan o dzieciństwie to, jakie ono było? Na początku dwudziestego wieku o ożenku pana ojca było bardzo głośno. Nie dość, że związał swoje życie z kobietą o niższym statusie społecznym to do tego była ona jeszcze osobą z poza czarodziejskiego świata. Czy dorastanie na schyłku dwóch tak różnych światów wpłynęło jakoś na twoje życie?
-Mój świętej pamięci ojciec nie przysporzył sobie zbyt wielu wielbicieli takim wyborem, matka to go nawet wyklęła rzucając jakąś okropną klątwę. Jednak nigdy nie widziałem go z tego powodu smutny. Zawsze mi mówił, żebym był dumny ze swoich własnych wyborów i nigdy ich nie żałował, a jeśli będę jakiegoś żałował to znaczy, że nie było on do końca mój albo, że nie zaufałem swojemu sercu. Pani Matka nigdy nie przyzwyczaiła się do życia w magicznej rodzinie. Podobały jej się sztuczki z znikąd wyczarowanymi ptaszkami, bukietem kwiatów, a za samo piorące ubrania i samo zmywające się naczynia była Tacie wdzięczna do końca życia. Razem z ojcem trzymaliśmy ją w świadomości, że tylko taka magia istnieje. Zwykłe kuglarskie sztuczki pokazywane na straganach. Jakiekolwiek zmianki w tamtych czasach o Grinewaldzie były w domu zakazane. Nie chcieliśmy jej pokazywać, że jej wyidealizowany świat jarmarcznych zabaw może być niebezpieczny. Dorastanie w takim domu było wspaniałym doświadczeniem. W czasie moich podróży wiele razy w chwilach zwątpienia marzyłem o powrocie do rodzinnego domu i uświadomieniu sobie, że to wszystko było tylko strasznym, ale ekscytującym snem.
-Przeżył pan dwie wielkie wojny mugolów. Jak pan to wspomina?
-To były straszne chwile, szczególnie Druga Wojna Światowa, nie byłem już wtedy małym dzieckiem, które wierzyło, że Ojciec machnie różdżką i na nasz dom nie spadnie żadna bomba. Byłem bardziej niż dorosłym człowiekiem, który doświadczony losem wiedział, że magia nie potrafi czynić cudów. Życie nie tylko to podczas wojny nauczyło mnie cieszyć się z każdej drobnostki. Była to bardzo ważna lekcja gdyż dziesięć lat przed rozpoczęciem działań zbrojnych moja ukochana odeszła. Eliza Banned. Była piękna, zawsze narzekałem, że żadne zdjęcie nie jest wstanie oddać jej prawdziwej urody. Dziwiłem się, co we mnie widziała. Chudym, rudawym urwisie, który najpierw robił potem myślał. Teraz jest na odwrót najpierw myślę, a potem coś robię. Nie wiem czy jest to dobra zmiana w moim życiu, ale może dzięki temu jeszcze oddycham. Chociaż nie potrafię zliczyć ile razy już rozmyślałem czyby z tym nie skończyć. Samotne życie zmusza człowieka do ciągłej walki by wstać następnego dnia i żyć dalej, a człowiekowi się nie chce. To taka jakaś życiowa ironia. Wróćmy jednak do wojny. Pierwsza wojna była dla mnie jakimś urozmaiceniem dnia codziennego. Wszyscy mówili, że jest, ale my żyliśmy na takim odludziu, że o działaniach zbrojnych dowiadywaliśmy się dwa razy w tygodniu raz na niedzielnej mszy, gdy ksiądz nawoływał wszystkich młodych do akcji na wojnie, a drugi raz w każdy poniedziałek jak przyjeżdżał chłopak z gazetami. Raz nawet chciałem posłuchać starego plebana i ruszyć z muszkietem to znaczy z różdżką na wojnę, ale stara gosposia mnie znalazła i powiedziała moje plany ojcu, który tak mi sprał tyłek, że więcej takich głupot nie gadałem, ale co wieczór siadałem w oknie spoglądałem za jakimiś oznakami tej mistycznej wielkiej wojny, której nigdy nie widziałem, a wszyscy ciągle o niej mówili.
-Słucham tak i z tego, co słyszę wynika, że nie chodziłeś do Hogwartu, ani do innej magicznej szkoły.
-Oczywiście, że chodziłem. Po prostu w roku wybuchu wojny matka nie chciała mnie puścić. Zarzekała się, że pod jej spódnicą będę bezpieczniejszy niż w szkole pełnej kuglarzy. Gdy jednak po roku nadal nie udało nam się dostrzec znaczących znaków tego zła Pani Matka zgodziła się mnie wypuścić.
-A jak z panem życiem zawodowym?
-Moje życie zawodowe. Nigdy nie mogłem narzekać na poczucie niespełnienia, przynajmniej w tej jednej dziedzinie. Po opuszczeniu murów Hogwartu i zdaniu OWENTów mniej lub lepiej szukałem swojej drogi. Byłem na kursie dla Aurorów, nadal marząc by walczyć z niesprawiedliwością i dołączyć do wojny. Nie wyszło to jedna, wojna się skończyła, a kurs aurorski okazał się być bardziej kłopotliwy niż sądziłem. Niezadowolony pierwszą próbą znalezienia swojej drogi postanowiłem pójść w innym kierunku. Byłem na kursie magomedycznym, łamacza uroków, hodowcy magicznych zwierząt, miałem nawet swój epizod w pracy na pokątnej w jednym z małych sklepików. To tam poznałem Elize. Dała mi się zaprosić na kawę i myślałem, że jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Później wyruszyliśmy w podróż po Europie. W czasie tych podróży nauczyłem się kilku języków, poznałem wielu ludzi, nauczyłem się gotować, a podczas wyjazdu do stanów w tysiąc dziewięćset dwudziestym szóstym trafiliśmy do Nowego Orleanu gdzie zdobyłem umiejętność grania na trąbce i saksofonie. Posmakowałem tam smaku najlepszej kawy i pewnie nigdy nie wróciłbym do kraju gdyby nie nagła choroba Pani matki. Umarła rok przed Eliz. Moja ukochana odeszła na to samo. W ten sposób straciłem dwie najważniejsze kobiety w moim życiu. Myślałem, że nie podniosę się po tym zacząłem pić, palić, instrumenty odłożyłem w kąt i wszystko, co osiągnąłem odeszło precz.
-W, jaki sposób podniósł się pan na nogi?
-Pomogli mi przyjaciele, których chciałem zastąpić procentami i nikotyną. Odciągnęli mnie od tego i zabrali w podróż wszędzie i nigdzie. Dzięki pomocy starego znajomego z ZSRR udało nam się zdobyć Świstoklik do Petersburga, potem objechaliśmy całą Syberię, zwiedziliśmy najpiękniejsze miasta Związku. Wróciliśmy do kraju ledwo przed rozpoczęciem wojny. Ta nowa wojna okazała się straszna. Mieszkałem w tedy w Londynie. Nie pamiętam ile razy ze snu budziły mnie syreny, ogłaszające nalot bombowy. Przez cztery lata żyłem na kawie i eliksirach uspakajających. Żyło mi się wtedy ciężko, próbowałem założyć małą knajpkę z włoskim i francuskim jedzeniem, ale nikt nie chciał dobrze jeść, gdy nasi chłopcy umierali na wojnie. Ciągnąłem wtedy bardzo długo na utrzymaniu ojca. Ciągle powtarzając, że jak wojna za miesiąc się skończy to oddam mu, co do knuta.
-Jak się panu obecnie wiedzie?
-Bardzo przyzwoicie. Jak na byłego muzyka prowadzącego restauracje to całkiem przyzwoicie. Może to zasługa dużego spadku, który przed trzydziestoma latami zostawił mi Świętej pamięci ojciec.
-Tak na koniec mógłby mnie i naszym czytelnikom powiedzieć, jaką ma pan różdżkę.
-Moja różdżka. Dwanaście i ćwierć cala, pióro feniksa, dąb, sztywna. Nigdy jej nie zmieniałem, jest jedną z moich najlepszych przyjaciół, która zawsze była i będzie ze mną.
Powrót do góry Go down
Francesca van Blaricom
Śmierciożercy
Śmierciożercy
Francesca van Blaricom


Zajęcie : Stażystka w sądzie czarodziejskim Wizengamot
Liczba postów : 319
Dołączył : 18/03/2013

Ezekiel Lonely Empty
PisanieTemat: Re: Ezekiel Lonely   Ezekiel Lonely EmptyNie Cze 30, 2013 6:54 pm

Brakuje mi paru kluczowych informacji takich jak : data urodzin, pochodzenie postaci, gdzie obecnie mieszka, oraz dokładne określenie popieranej strony w wojnie (ZF/Śmierciożercy/Neutralna).
Powrót do góry Go down
 
Ezekiel Lonely
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Wizarding War :: Moje magiczne ja! :: » Karty postaci :: Czarodzieje-
Skocz do: